W archeologii eksperymentalnej, w przeciwieństwie do archeologii ogólnej* artefakty (archeologicznie odkryty wytwór człowieka) czy końcowy wynik doświadczenia ten artefakt przypominający jest mniej ważny od:
- technologii wytwórczej
- materiałów
- warunków w których powstał,
dzięki którym badacz może dobyć wiedzę o technologiach rzemieślniczych i gospodarczych stosowanych w dawnych dziejach.
Ze względu na ubogość znalezisk, oraz źródeł pisanych i ikonograficznych, do których należy odnosić się ze sporym dystansem (o tym później), wiedza o Słowiańszczyźnie Zachodniej**, która jest przedmiotem moich zainteresowań, a przede wszystkim o aspekcie życia codziennego jej mieszkańców jest niewystarczająca, aby w pełni i jednoznacznie móc spekulować na ten temat.
Stąd, moim zdaniem, pojawienie się - co prawda mało jeszcze popularnej, ale mogącej wiele wnieść do naszej wiedzy o świecie wczesnego średniowiecza, archeologii doświadczalnej.
Archeologia doświadczalna ma za zadanie:
1. Sprawdzać przeznaczenie znaleziska (nie wszystkie artefakty są tak oczywiste, że bez problemu można stwierdzić ich funkcję w świecie sprzed millenium)2. Sprawdzać metodologię jego wykonania i, posiłkując się wiedzą dotyczącą ówcześnie dostępnych surowców i technologii, potwierdzać możliwość jego stworzenia.
3. Empirycznie potwierdzić hipotezy, które wysnuwają badacze -archeolodzy pracujący nad danym artefaktem. (najprościej tłumacząc - czy wykonanie czegoś przez człowieka było podówczas fizycznie możliwe, czy przeznaczenie artefaktu obstawione w spekulacjach potwierdzało się w swej funkcjonalności etc).
4 . Obalać nieprawdziwe teorie za pomocą praktycznego sprawdzenia ich wiarygodności. =)
5. Dochodzić związków pomiędzy różnorodnością możliwych metod wykonania przedmiotu, oraz proponować zgodne z logiką i zasobem aktualnej wiedzy dot. badanego okresu innych rozwiązań wytwórczych.
Schemat badań w dziedzinie archeologii eksperymentalnej i spekulacje w ich obrębie
Wbrew pozorom, archeologią doświadczalną wcale nie rządzi tak mało skomplikowany mechanizm - posiadam artefakt, sprawdzam, czy tak można było go otrzymać - i uznaję to za pewną metodologię wykonawczą. Sprawa się komplikuje - wytłumaczę to tak, jak to uczynił John Coles w swojej "Archeologii doświadczalnej" :
Jeżeli działanie B, ale tylko B na materiał A daje odpowiedź Z, to należy przyjąć, że B było w przeszłości prawdopodobnie jedyną metodą otrzymywania A.
Żeby nie było zbyt prosto - dołóżmy, że jeżeli Z jest również wynikiem działań (oprócz B) także C i D, to istnieje prawdopodobieństwo, że ani B ani D nie były w przeszłości używane.
Obrazowo: może niebyt precyzyjny przykład (bo wiedzę na ten temat mamy), ale gwoli wyjaśnienia - zawsze cenny.
Naszym A, czyli materiałem jest glina. Z giny można ulepić garnek, który jest artefaktem i oznaczamy go jako Z. Działanie - czyli metoda lepienia (nasze B) to metoda wałeczkowa. Dobrze by było, gdyby była to jedyna metoda lepienia garnka, która dawałaby w pełni funkcjonalne naczynie (sprawdzamy w praktyce) wtedy można by założyć, że był to jedyny sposób w jaki ten garnek we wczesnym średniowieczu był lepiony. Ale - można też ulepić garnek z jednego kawałka gliny (działanie C) oraz na wolnym kole garncarskim (wpływy celtyckie) (działanie D). A więc tak naprawdę nie wiadomo, czy metoda wałeczkowa, czy na kole była stosowana. Nie wiemy tego na pewno.
[Przykład jest o tyle zły, że w przypadku naczyń ceramicznych sposób wykonania widać zazwyczaj po przekroju - ale żeby łopatologicznie wytłumaczyć, można ten przykład, jedynie jako szkic, uznać].
Właśnie dlatego archeologia doświadczalna jest mocno spekulacyjna, i - w rezultacie - krytykowana i przyjmowana sceptycznie przez środowisko archeologów.
W archeologii doświadczalnej wciąż jest mnóstwo niejasności i niedomówień, więc nie można jej traktować w pełni naukowo.
Słów kilka o zawodności źródeł innych niż artefakty
Badacz, archeolog prowadzący doświadczenie ma sporo trudności z tym, czy jego praca będzie wiarygodna - bazuje on, oprócz artefaktów, na źródłach historycznych. (wchodzimy tu już bardziej w rekonstrukcję historyczną, którą właśnie zamierzam się też zajmować).Powiedzmy, że mamy źródło pisane - kronikę jakiegoś kupca arabskiego, który prowadził wymianę handlową ze słowiańszczyzną (dajmy spokój Ibrahimowi Ibn Jakubowi, niech to będzie kupiec X) - opisuje on powiedzmy sposób wytwarzania czerwonego płótna, bo sposób ten go zainteresował.
Owszem, możemy opierać swoje prace na jego relacji, ale należy też logicznie rozważyć fakt, że relacje mogą być podkoloryzowane, albo mijać się trochę z prawdą, co jest - wierzcie mi - bardzo możliwe. No bo kiedy ów kupiec X będzie próbował wmówić nam, że włókna lnu były moczone we krwi małych dzieci, żeby zyskały kolor ochronny przed duchami, to będziemy to brać na poważnie?
No właśnie :) Ale to, że to płótno było tkane na krośnie pionowym (co potwierdzają znaleziska) - to już możemy przyjąć jako wytyczną.
A więc krytycyzm przy analizie źródeł pisanych - jak najbardziej wskazany, podobnie jak przy rozpatrywaniu źródeł ikonograficznych.
Powiedzmy, że ikonografia przedstawia zjazd gnieźnieński z 1000 r. ale sam wytwór pochodzi z wieku XIII. Na obrazku widać mocno kolorowe stroje - purpury, kobalty etc. Nie można więc jednoznacznie przyjąć, że wojowie Bolesława Chrobrego nosili szaty w tych kolorach. Owszem, wiemy, że Słowianie uwielbiali kolory - że warstwa zamożniejsza, będąca na utrzymaniu księcia mogła sobie pozwolić na szaty bogatsze, czyli mocniej barwione - ale równie dobrze może to być tylko inwencja twórcza mnicha, który na zamówienie jakiegoś dostojnika tworzył tenże manuskrypt ozdobiony ilustracjami - i z racji okrojonej kolorystyki materiałów barwiących, które posiadał (nie wiem na ten temat, nie będę się wymądrzać) po prostu pomalował sobie strój jakiegoś tam woja akurat w ten sposób?
Co prawda woj mógł sobie pozwolić na tkaninę importowaną, może jedwab, ale my tego na ikonografii nie widzimy i skoro my chcemy zafarbować wełnę, to ma się to nijak do faktycznej rekonstrukcji.
Krytycyzm i ostrożność w zakładaniu niektórych rozwiązań powinien cechować każdego, kto chwyci się za rekonstrukcję historyczną i archeologię eksperymentalną.
Tak, żeby nie siać mroku, drodzy państwo (tak tak, sama mam granatową suknię o intensywnym barwniku, no dobra!), ale żeby też sprawdzać, co możliwym było.
Mój mocno łopatologiczny artykuł-szkic definiujący niejako archeologię eksperymentalną zakończę prostą puentą - Archeologia doświadczalna ma bowiem za zadanie pokazać - nie jak było na pewno (primo, tego nigdy w zasadzie się nie dowiemy, secundo-ta metoda badawcza jest dyskusyjna)) - a - jak mogło być.
* (tak to nazwijmy, aby rozgraniczyć, aczkolwiek jest to błędne, ponieważ ARCHEOLOGIA jest dziedziną wiedzy, nota bene jedną z nauk pomocniczych HISTORII, natomiast ARCHEOLOGIA DOŚWIADCZALNA, jest jedynie metodą badawczą)
** Oczywiście zakres archeologii eksperymentalnej nie ogranicza się jedynie do Słowiańszczyzny w okresie średniowiecza, bo obejmuje czasy od paleolitu aż do pełnego średniowiecza i wszystkie kultury, które egzystowały w tym czasie na świecie
Cudomira
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz